Cezary Sikorski, Według Józefa, Szczecin 2014 Skład i opracowanie graficzne: Olga Raciborska Wykorzystane w tomie zdjęcia: Majka Kuczara Zamiast wstępu i posłowia: Karol Samsel
Od tej chwili rozpoczynamy wraz z bohaterem tomu długą i
wymagającą wędrówkę. Wyruszamy w podróż, w której towarzyszymy duchowemu
dramatowi człowieka, ale także poznajemy jego bezcenne obserwacje filozoficzne.
Józef w interpretacji Cezarego Sikorskiego nie jest posłusznym rzemieślnikiem,
mimo dręczących go niepewności i lęków.
Wyznawana przez niego filozofia jest zbyt złożona, jak na prostego
człowieka. Ale nie jest też natchnionym świętym, który nagle zyskuje dar
rozumienia zjawisk niejasnych dla zwykłych ludzi. Jego władza jest największa,
gdy:
pozostaje domknąć Słowo
czułym gestem kaciej dłoni
(tamże)
Nowy tom wierszy Cezarego Sikorskiego to szczególny apokryf.
Widać to już w otwierającym książkę cytacie z Heideggera, ale wspomina o tym
także sam podmiot liryczny:
gdy syn się zdarzył
przyszło napisać księgę
(„*** zanim zostałem świętym...”)
Znamienny jest fakt, że w podejściu Józefa do świętości nie
ma nic niezwykłego czy uduchowionego. Wręcz przeciwnie – przyjmuje on na siebie
nowe obowiązki z posłuszeństwem godnym konserwatywnego umysłu. Józef ma
świadomość, że został wybrany w pewnym momencie życia – i ten Boski wybór staje
się dla niego czymś w rodzaju nominacji. Jak zachowuje się w obliczu niezwykłego
wyróżnienia? Reaguje trochę jako człowiek awansowany na urzędnika, który wie,
że od tej chwili nie wszystko mu już wolno, a wiele spraw nie licuje z jego
godnością.
W pewnym momencie swego życia święty – niczym Faust –
paktuje z diabłem. To wydarzenie wyjaśnia nam, dlaczego biblijny Józef jest
postacią drugoplanową. Niewiele wiadomo o jego życiu, nie odnotowuje się daty
jego śmierci: Ewangelie wspominają o nim tylko w okresie dzieciństwa Jezusa.
Kilka dodatkowych informacji przynoszą apokryfy, które przypisują Józefowi
jeszcze jedno małżeństwo (przed związkiem z Marią) i ojcostwo kilkorga dzieci,
urodzonych z tamtego związku. „Według Józefa” akcentuje tę nieobecność:
późno muszę wracać
pustynia spowalnia kroki
(...)
w zasadzie mógłbym nie wracać
i tak już opuszczam historię
nie wspomni o mnie nawet lewita
(…)
idę. już tylko idę. gdy ty mocno ściskasz
kamień który sformował kształty piramid
(„józef cieśla powraca”)
A wyjaśnia ją właśnie warunkami cyrografu, jaki Józef miał
podpisać z szatanem:
stary mężczyzna paktuje z diabłem
bo chce być młody
(…)
w zamian ma zrobić krzyż może dostanie córkę
dwie młode kobiety po krzyżem
stoją smutne jak jedna
pierwsza należy do wszystkich druga do Nikogo
nie może dotknąć żadnej i żadna go nie dostrzega
kiedy się chowa kiedy wygląda zza skały
bo jeszcze jeden był warunek:
bezgłośnie żyć i jak najszybciej
wykreślić się z historii
(„józefa cieśli umowa z diabłem”)
Józef realizuje zatem obietnicę daną Bogu, a później
dotrzymuje warunków umowy z szatanem. Między zobowiązaniami „Boskimi” i
„piekielnymi” nie ma zresztą sprzeczności - można nawet odnieść wrażenie, że
Józef był potrzebny Absolutowi tylko przez pewien czas, a gdy jego misja się
skończyła – mógł dopełnić umowy z diabłem.
Temu posłusznemu człowiekowi zdarza się jednak także
buntować i okazywać rozgoryczenie. W wielu poetyckich notach czytamy rozterkę
człowieka zazdrosnego o żonę i zafascynowanego kobiecością, a jednocześnie –
wierzącego w Boski plan, który zrealizował się przy jej udziale. Bohater czuje
rozczarowanie, że w chwili narodzin Jezusa jego rola się kończy, a dalsze życie
staje się jałowe. Opisuje także przekorne myśli o spokojnej śmierci,
objawiającej się w całkowitym rozkładzie i zniszczeniu, w zamianie ciała w ruinę
użyteczności. Co znamienne – Józef zdaje się nie wierzyć w nieśmiertelność
duszy. Ma także odwagę, by przyznać, że przy Marii, obecnej w jego życiu
bardziej jako matka dziecka, niż jako żona, czuje się samotny. Uczestnicząc w
zjawiskach niezwykłych - drwi z magów, którzy mimo swej władzy są zbędni cudowi
narodzin. Stwierdza nawet:
Poznałem, by rzeczy mądre
czynić ze wszech miar nierozsądnie.
(„Psalm Józefa błagalny – o słowo bez nazwy”)
Osobną kwestią jest postawa Józefa jako ojca. W tomie
wprawdzie – zgodnie z wykładnią biblijną – nie jest on rodzonym ojcem Jezusa,
ale nietypową rolę opiekuna Boskiego syna wypełnia niezwykle pragmatycznie.
Czuje się tylko samotny, nie do końca rozumie postępowanie Marii, która tu, w
tej wersji biblijnej historii, rodzi syna w samotności, a w dalszym wspólnym
życiu z Józefem jest postacią ulotną, tajemniczą, nieprzeniknioną i jeśli pozwala się do siebie zbliżyć, to tylko
w sensie fizycznym, zachowując całkowitą niezależność duchową. Można nawet
odnieść wrażenie, że Maria jest dla męża większą zagadką, niż nadprzyrodzone
wydarzenia, które dosyć zwyczajnie opisuje w liście do syna Szymona (nie
biblijnego, a apokryficznego):
nie myśl że byłem nudny jak cieśla
choćby to pierwsze zwiastowanie
wprawdzie zmyliło mnie to
że pojawił się nie tam gdzie trzeba
w miejscu o krótkich wymiarach
gdzie duszne izby przechodzą w korytarze
a sufity są czarne
lecz przecież wszedłem tam od jasnej strony
i może dlatego nic złego
nie dostrzegłem. raczej poczułem
bo ciepły był pachniał zwierzęciem
a ja lgnąłem jak dziecko
(„z listów józefa do syna szymona”)
Warto zauważyć, że w cytowanym wierszu Józef przeżywa
doświadczenie metafizyczne nie podczas zwiastowania, ale dzień wcześniej –
podczas samotnego spaceru nad morze. A gdy w wierszu „zazdrość w józefie
cieśli” buntuje się przeciw Bogu, kieruje swój bunt przeciw sile, której nawet
nie nadaje imienia. Bóg to dla niego ten, który jest wszędzie nie daje nic/
lecz pozostawia przy nadziei.
Bohater tomu Cezarego Sikorskiego szuka pewności i
stabilności. Poeta bardzo ciekawie opisuje drogę tych jego poszukiwań: Józef
sadzi drzewa by poznać trwałość, w drzewach domy czekały – zostaje więc
cieślą, ale z założeniem, że on nie buduje domów (ograniczeń), a jedynie robi
prześwit. Skąd więc w takim człowieku, jak Józef, bierze się strach? Skąd
ciągłe ucieczki, do których przyznaje się w swoich zwierzeniach kilkakrotnie?
Czy jest to jednak podświadoma obrona przed kontaktem z czymś niepojętym, co
naruszyło wizję jego świata? Bohater „Według Józefa” nie jest – o czym
wspomniałam wcześniej – człowiekiem prostym. Jest jednak człowiekiem
poukładanym, który nagle wystawiony zostaje na ciężka próbę:
(…) Prolegomena ciesielki i stolarstwa nasiliła w nim
umiłowani porządku. Ład warsztatu odzwierciedlał logikę wszechświata.
Gdy spotkał Marię rozsypał się związek rzeczy i pojęć.
Był z kimś, kto z nim nie był. Czuł coś, czego nie mógł poczuć. Mówił jej o
tym, lecz słowa były dodatkiem do milczenia. (…)
(„Dziwna przypadłość Józefa Cieśli”)
A wszystko przez tę, która sama nie umiała poradzić sobie z
doświadczeniem nadającym sens jej życiu. W „Według Józefa” Maria jest bowiem
także kobietą zagubioną. Nie pozwala się zrozumieć, ale sama także nie rozumie
swojej sytuacji, nie umie się w niej odnaleźć, nie potrafi pojąć miłości
macierzyńskiej, którą czuje, a nie pojmując jej – nie umie również okazać tej
miłości dziecku.
„Według Józefa” to zatem tak
naprawdę dramat dwojga ludzi, którzy otrzymali do spełnienia misję,
przerastającą ich możliwości. To rozpisana na kilkadziesiąt „wierszy kontemplacyjnych”
- takie określenie byłoby bowiem najwłaściwsze dla stylu tej poezji – wizja, w
której świętość staje się brzemieniem. Małżonkowie uciekają przed nią,
objawiając się w wierszach pod wieloma postaciami, twarzami, w wielu
dramatycznych i niespokojnych scenach. Ich ucieczka i emocjonalne rozedrganie
czynią historię opowiedzianą przez Cezarego Sikorskiego niezwykle współczesną,
choć autor ani na chwilę nie rezygnuje ani z dekoracji, ani z plenerów z
początku naszej ery. Nawet zaskakujące zakończenie – dalekie od biblijnej
przewidywalności – sprawia, że Józef i Maria stają się bohaterami z krwi i
kości. Puentę ich losów chciałabym jednak pozostawić do odkrycia czytelnikom,
zwracając jeszcze uwagę na inny aspekt historii Józefa – do bólu ludzkie,
przyziemne obcowanie z prawdziwą świętością. Jak czytamy bowiem w wierszu
„***wiara w józefie”:
w obrządku codzienności każda dłoń jest święta
Anna Maria Musz
|