|
|
Cezary Sikorski - Pięćdziesiąt cztery sonety
Posłowie
Joanna
Mieszkowicz
Pięćdziesiąt
cztery sonety
Pozwólmy mówić poetom. Pozwólmy im
opisywać świat, dotykać życia, przenosić góry uczuć, opadać na dno i odchodzić.
Pozwólmy poetom walczyć. Dialog to walka, poezja to nadzwyczajny
pojedynek. Poezja to arena, na której gladiatorzy walczą o przetrwanie, o
honor, o prawdę, o życie. Ten pojedynek niezmiernie mnie fascynuje. Pewnie dlatego, że sama poddaję się bez walki…
Czytam Pięćdziesiąt
cztery sonety Cezarego Sikorskiego i zauważam, że poeta walczy codziennie
szukając słów, którymi nazwie siebie. Poeta szuka chwil wartych opisania,
analizuje przestrzeń dookoła i jak morderca
planuje zbrodnię. Drażni go przypadkowość, brak logiki, pochód znaczeń i głębia sensu. Wiersz
jest dowodem zbrodni, słowa są jej narzędziem. Cezary Sikorski błyskotliwie
żongluje tymi narzędziami. Buduje słowem symboliczną rzeczywistość, którą włada
jego prywatny genius loci. Poeta sam
sobie jest panem i władcą, ma dostęp do boskich mocy. Nie potrzebuje alibi,
wie, kiedy użyć diabelskich sztuczek. Nakłada
gestom maski z wosku, nicuje wersy z listów świętych. Poeta wie, kiedy ma milczeć
i kiedy ogrom znaczeń zamknie go w zdań
pułapkach.
Jaki jest ten poeta, morderca doskonały? Jest
niestrudzonym badaczem języka i jego niuansów. Poszukuje w zdaniach drugiego
dna, od którego będzie mógł się odbić. Ma naturę samotnika, rozmawia sam ze
sobą. Słowa są nie tylko istotnym narzędziem walki ze światem. Są też pokarmem
i budulcem osobowości poety. Bez słów poeta jest martwy.
Poeta ma swoich bogów. Tworzy im ołtarze,
interpretuje ich słowa, mierzy się z ich wielkością. Walczy o ich pamięć.
Cezary Sikorski ceni sobie R. M. Rilkego. Wydobywa z Elegii duinejskich nowe znaczenia. Zauważa, że świat nie jest naszym domem, a my z każdym oddechem – po cichu – się ulatniamy. Pełen filozoficznych refleksji cykl Wyimki z Elegii duinejskich R. M. Rilkego zaskakuje ciężarem
słów. Żyjemy w czasach, gdzie chwałą jest
kwitnąć albo umierać młodo. Czy to drwina poety, czy to żart? Dlaczego
poeta szydzi, rani serce, podcina nogi? Odpowiedź wydaje się prosta: nie ma świata innego niż wewnątrz,
otaczająca nas rzeczywistość jest uboga i płytka, pozbawiona metafizyki. Najważniejsze
pojedynki toczymy wewnątrz, największe zbrodnie dokonują się w nas. Jesteśmy najwspanialszą areną największych
cudów świata.
Cezary Sikorski w Pięćdziesięciu czterech sonetach bardziej niż o sobie, mówi o
świecie w ogóle. Ogarnia świat słowami, próbuje świat pokonać. Choć walka
wydaje się nierówna, wychodzi z niej zwycięsko. Zdobywa góry pojęć dawno
zapomnianych i odkrywa ich pierwotne znaczenia. Najważniejsze dla poety są
rzeczy proste: dom, drzewo, most,
studnia, okno, te, które giną szybko, a których nie doceniamy, wzlatując
wciąż wyżej i wyżej.
Cezary Sikorski to poeta wdzięczny.
Wdzięcznością obdarza swoich bliższych i dalszych znajomych. O Wacku Mejbaumie
mówi, że mieszkał w porządku upadłych
idei. Wspólnie z Bogdanem Zdanowiczem zazdrości cichym sprzętom prostej egzystencji. Z Karolem Samselem bada nowy
kształt rzeczy i szuka zapomnianego
dialogu słów samych ze sobą. W wierszu zadedykowanym Kamie Żabczyńskiej z
bólem porównuje życie poety do spektaklu, który zbyt szybko się kończy.
Cezary Sikorski to także poeta wrażliwy muzycznie. Poświęca
cykl wierszy Sztuce fugi J. S.
Bacha. Odkrywa poszczególne dźwięki i ich znaczenia dla całości dzieła. Ale to
nie powinno dziwić. Sikorski z takim samym pietyzmem podchodzi do słów, które
tworzą wiersz, jaki i do dźwięków tworzących dzieło Bacha. Wszak słowo i dźwięk
to podstawa dzieła. W swoim cyklu nawiązującym do dzieła Bacha dokonuje
precyzyjnej operacji łącząc elementy muzyczne z filozofią życia. Zwraca uwagę
na podobieństwa. Tak, jak w muzyce, tak i w życiu są chwile, kiedy trzeba zwolnić tempo, aby złapać oddech,
wyostrzyć zmysły lub przygotować się na ucztę. W przestrzeni muzycznej można
dostrzec istotne elementy życia: narodziny, istnienie, śmierć. A z tyłu jest wszystko, co już było z przodu.
Dostrzegam tu barokową nutę przemijania i kruchości wszystkiego, ale także
świadomość następstwa czasu. Nieprzypadkowo więc zatytułował poeta swój cykl
wierszy Sztuką fugi. Tak fuga (utwór muzyczny)
jak i sonet (utwór literacki) są zaliczane do najkunsztowniejszych form wyrazu
artystycznego. Obie wymagają dbałości o kształt, są trudne i pełne symboliki. Sikorski
szuka tych symboli i podobieństw, drąży temat życia, jako motywu przewodniego. To
olbrzymia sztuka znaleźć analogię i umiejętnie ubrać ją w słowa.
Wypada na zakończenie powiedzieć, że tomik
Pięćdziesiąt cztery sonety został
podzielony na 6 rozdziałów, które w sposób szczególny tworzą spójną całość. Aż
mnie kusi, aby zestawić ze sobą wersy z wiersza otwierającego oraz zamykającego
ten tom:
-
Gdy
my, wciąż przytomni, blisko skrzeku modlitw,
powielamy słowa, które są jak
trawa.
W niej szukamy śladów. Wciąż
grzebiemy w ziemi
przerażeni pięknem. (…)
-
(…) Gdybyśmy dzisiaj
się urodzili z brodą świetlistą
starych proroków, cóż byśmy mogli
mówić o świecie? (…)
Przeszłość i przyszłość, a pomiędzy nimi
my! Uczymy się przeszłości i z niej czerpiemy. Jeśli nie mamy nic do
powiedzenia, milczymy. Sikorski otworzył tomik nawiązaniem do Friedricha Hölderlina,
a zamknął Paulem Celanem. Jednego i drugiego cechuje wrażliwość, z którą Cezary
Sikorski się identyfikuje. Uznanie należy się również za mozolną pracę nad
sonetem. Pięćdziesiąt cztery sonety
zarówno tematycznie jak i formalnie zasługują na miano dzieła perfekcyjnego.
|