|
|
Jerzy Borowczyk, Michał Larek, Przywracanie, wracanie. Rozmowy szczecińskie z Arturem Danielem Liskowackim, Szczecin 2014, s. 296
Lektura książki Przywracanie,
wracanie, będącej zapisem rozmów Jerzego Borowczyka i Michał Larka z autorem
Capcarap, uświadomiła mi, kim dla
Artura Daniela Liskowackiego był Ryszard Liskowacki. Relacja, która wcześniej była
dla mnie czymś zwyczajnym, wszak wielu synów „dziedziczy” zawód ojca, dzięki
wielowątkowej opowieści nabiera cech wyjątkowych. A przecież głębia tej relacji
stała przede mną otworem już wcześniej. Tyle, że nie byłem w stanie jej
dostrzec. Choćby wówczas, gdy w lutym 2008 roku w rozmawiałem z ADL (to po
prostu „marka”, powszechnie rozpoznawalna i czytelna, stąd pozwalam sobie na
jej użycie) o niepublikowanym dzienniku jego ojca zatytułowanym roboczo Ja. Pracowałem wówczas nad książką o
dramatycznym klinczu w jakim zwarły się w styczniu i lutym 1971 roku
szczecińskie społeczeństwo i władza, a także nad wielobarwnym zbiorem tekstów
poświęconych Grudniowi ’70 (wspólnie z Maciejem Kowalewskim i Pawłem
Miedzińskim). ADL zgodził się napisać esej stanowiący znakomite do niego
wprowadzenie. Dla niego samego był to powrót do lat dawnych i dawniejszych. Do
tego, co o tragicznych wydarzeniach 1970 roku mówiło się w jego rodzinnym domu,
ale też tego, co opisał w opowiadaniu Pojedynek
z tomu Dzikie koty. Gdybym wtedy był
uważniejszym słuchaczem i czytelnikiem zrozumiałbym, jak mocno w jego słowach
obecny jest ojciec i jak wiele ADL dziedziczy od niego choćby w kwestii
spojrzenia na historię. Przy wszystkich różnicach, których jest oczywiście
bardzo dużo. Obaj są, jak mi się zdaje, cichymi rzecznikami braudelowskiego „długiego
trwania”, choć też zdają sobie sprawę z wagi tzw. momentów przełomowych. Bardziej
czytelne jest to u ADL, zarówno w jego powieściach, jak i eseistyce, ale
przecież nawet Roman, bohater Dnia siódmego,
który tuż po przybyciu do Szczecina stwierdza: „Nie umiałem wytłumaczyć prawami
historii tragicznych spraw człowieka, który nie zdążył wypić herbaty we własnym
mieszkaniu”, w ostatecznym rozrachunku podejmuje decyzje o tym, aby pozostać i
budować. Tu. W tym miejscu. W owym „punkcie zero”. Podobnie jak Ryszard
Liskowacki, który po dwudziestu kilku latach od przybycia do Szczecina podejmie
próbę napisania powieści osadzonej w realiach międzywojennych, a więc
niemieckich.
Eryk Krasucki w Posłowiu
|