Maciej Woltman
Ukończył studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Pięknych w
Poznaniu w roku 1982. Dyplom w
dziedzinie plakatu i ilustracji książkowej uzyskał w pracowni prof. Waldemara
Świerzego, w dziedzinie malarstwa w pracowni prof. Jana Świtki. Liczne wystawy
w Polsce, Niemczech, Francji, Meksyku, Szwecji, Luksemburgu oraz nagrody. M.in.
w roku 1986 Nagroda w Hollywood za plakat filmowy Ballada o Narayamie oraz w
roku 2007 Nagroda Artystyczna
Miasta Szczecina. Maciej Woltman - O rozdzielaniu Galeria Trystero. Szczecin, 4 marca 2011
Twórcy operujący słowem znają tę przypadłość pojęć i kategorii. Świat opisywany z ich pomocą jest coraz bogatszy, lecz dokonuje się to kosztem postępującego pokawałkowania, w którym nieskończona ilość produkowanych przez nas słów boryka się z niemożnością scalenia świata w całość. Sztuka operuje obrazem, który zawsze jest całością. Jest więc w pozornie komfortowej sytuacji. Ciągłość obrazu może być dosłownym odwzorowaniem ciągłości świata. Tyle, że ten obraz jest najczęściej widokiem najprostszych zależności, pejzażem, który może coś pokazuje, lecz nic nie mówi. Prezentowane tu dzisiaj obrazy Macieja Woltmana powstały w ostatnich pięciu latach. Są próbą wykroczenia poza oczywistość i namacalność obrazu, przezwyciężenia ciągłości banału, którym obciążone jest każde bezpośrednie spojrzenie. Woltman wyprowadza nasze widzenie poza sferę ciągłości. Zmusza, by widzieć tak, jak się mówi: rozgraniczając, uwarstwiając, oddzielając. Jest to widzenie skonceptualizowane, a głównym problemem jest nieadekwatność egzystencji. Woltman rozchodzi się z prostotą życia jako życia, przymierza się do życia jako procesu umierania. Maluje oddzielanie. 
Oto Podgląd (2006, 180 x 100 cm, akryl, olej na płótnie). Nagi, młody mężczyzna nonszalancko wkłada dłonie do kieszeni wydrążonych w biodrach. Jego sylwetka wyraża pewność siebie, lecz ciało jest pozbawione twarzy. Bezduszny korpus zmierza przed siebie, gdy obok podgląda go – oddzielona od niego – zanikająca twarz. Jest dojrzała, może starcza. Wyrwana z kontekstu, ocieka czarną farbą, która brudzi chłodny, optymistyczny błękit tła. Nie ma wątpliwości: te dwa plany nie zejdą się ze sobą. Przeciwnie, ich dramatyczna obcość będzie narastać. W tym samym roku powstał obraz Bez tytułu (2006, 200 x 130, akryl, olej na płótnie). Skutek oddzielenia jest pozornie przeciwstawny. Na usytuowany centralnie korpus, który rozpada się powielając swoją nieostrość, spoglądają dwie głowy, młode, wyposażone w uśmiech, wręcz tryumfalne. Niezbyt wyraźnym - pogrążającym się w niebycie tła - duchem jest w tym przypadku korpus dojrzałego mężczyzny, bowiem odrealniona jest namacalność. Cielesne są za to wyodrębnione z niego młodzieńcze spojrzenia, profile zamknięte w klatkach zaprzeszłych niemożności, impresje wspomnień. Dylemat psychofizyczny nabiera nowego wyrazu. I jeszcze obraz Bez tytułu (akryl i olej na płótnie) z roku 2010. W nim oddzielenie dotyczy wyobrażeń i archetypów. Wyobrażeniem jest kreacja mężczyzny, który przegrywa walkę z sobą samym. Woltman redukuje go do profilu, w którym wszystko podlega uproszczeniu. Widać, jak jego kolory upodobniają się do kolorów tła. W centrum obrazu znajduje się archetyp w procesie degradacji. U jego podstaw doszukać się można ud i kolan Wenus z Milo. Lecz wszystko powyżej odłącza się już od pierwowzoru i właśnie przewraca się, nabierając trupio zielonego koloru. Śmiertelną zieleń bioder i piersi zwieńcza iluzja kobiecej głowy, która przez swą iluzoryczność jest w całym obrazie najbardziej realna. Zjawiskowe, niebieskie oczy, przerysowane czerwone usta – one mogły go kiedyś widzieć, mogły go całować. Zanim on je zapomniał, zanim się od nich oddzielił.
c.s. A oto niektóre szkice Macieja Woltmana poświęcone wierszom Cezarego Sikorskiego z Monadologii stosowanej. 




|