|
|
Monadologia stosowana - Cezary Sikorski
- Joanna Mieszkowicz o książce
- "Monadologia stosowana" Cezarego Sikorskiego
„Próbuję pisać zakończenie, a ono już się dzieje. Oswajam przyszłość, chłodną ciszę,
ogarniam świat milczeniem.”
Z wiersza (Na zmiętej skórze…) Długo nie mogłam nic czytać, ani tym bardziej pisać. Ogarnęła
mnie niemoc. To nie efekt przesytu, ani zaspokojenia. To raczej
potrzeba totalnej czystki umysłu. Taki umysłowy reset! Żebym znów mogła
cieszyć się z literatury. I abym potrafiła sklecić zdanie, które ma ręce
i nogi. Nie wiem, czy ten proces się we mnie dokonał. Nie umiem sama
tego stwierdzić, ani wyczuć. Próbuję działać. Może jeszcze z marnym
skutkiem? Może nieudolnie?
W chwili tej niemocy sięgnęłam po tomik wierszy
Cezarego Sikorskiego „Monadologia stosowana”. Już pierwszy przeczytany wiersz wbił mnie w przysłowiowy fotel. Wstrząs dokonał się głęboko we mnie, a jego „odległą falą”
stało się moje tych słów pisanie. Wiersz otwierający tomik poezji C.
Sikorskiego o filozoficznym (i matematycznym!) tytule „Trójkąt Pascala”
wydobył ze mnie słowa, których normalnie wstydziłabym się powiedzieć.
Ujął mnie poetyckim przeciwstawieniem dwóch osób. Ty – ja. Spełnienie –
niespełnienie. Stonowana radość – gorzka rezygnacja. Coś pięknego! W
matematycznym porządku, we wzorze prawdopodobieństwa poeta ukrył sens
życia. Poczułam się dotknięta przez muzy. Są tacy, którzy pewnie z
drwiącym uśmiechem będą czytać te słowa. Pomyślą: wygłupia się,
pomyślą: wymądrza się. A ja właśnie tak się poczułam, poezją
oczyszczona z tego marazmu, który mnie pochłaniał.
Jakie są wiersze Cezarego Sikorskiego? Różnorodne, filozoficzna fraza
bywa zastępowana przez intymne wyznanie. Poeta skupia swoją uwagę
zarówno na codziennych, mało wyrafinowanych czynnościach, jak również na
tych zdarzeniach, których miejscem akcji jest dusza. Otwarcie mówi o
fizycznej fascynacji kobietą, bez cienia zawstydzenia traktuje miłosną
materię. Jawi się jako znawca roślin pospolitych a także malarstwa
klasycznego. Tworząc ekfrazy do obrazów, których autorami są
Michelangelo Merisi da Caravaggio i Geoges de La Tour, Cezary Sikorski
zmusza czytelnika do wnikliwego spojrzenia w głąb płótna. Nie każdy
bowiem dostrzeże od razu, że postaci z płócien wciąż żyją, wciąż targają
nimi emocje, że na ich twarzach trwa wieczny grymas.
Zaskoczeniem może być fakt, że wiersze na poły filozoficzne mają
niezwykle zmysłowy wymiar. Nie liczyłam ile razy w tomiku jest mowa o
pościeli, kobiecych biodrach i udach, ale pewnie bym się nie pomyliła
stawiając odważną tezę, że męski podmiot liryczny jest wciąż
niezaspokojony. Z mocnym akcentem mówi o
„ułudzie pożądania”, które nie daje mu spokoju. Wie jednak dobrze, że „zmysłom brak precyzji”.
Drugim wyraźnym motywem pojawiającym się w wierszach Sikorskiego,
którego nie da się nie zauważyć, jest śmierć. Nieuchronna i tajemnicza,
ubrana w ciemne szaty, pojawiająca się przy blasku świecy. Noc przynosi
nie tylko miłość, ale i śmierć. Noc jest pełna symboli.
„ot zwykła dialektyka śmierci i pożądania”
Podobają mi się celne i błyskotliwe myśli, odważne tezy o sprawach
małych i wielkich, prozaicznych i tragicznych. Doceniam umiejętność
odczytywania malarstwa, to sztuka trudna i wymagająca cierpliwości. Nie
wystarczy jedno spojrzenie na obraz, aby opowiedzieć jego historię.
Podoba mi się wyznanie poety zamykające „Monadologię stosowaną”: „Wciąż piszę jeden wiersz”. Ten wiersz ma tyle strof, ile stron w tomiku, tyle odmian, ile kolorów w obrazach, tyle życia, ile śmierci na płótnach.
W pokoju (III)
Już ciemno
Zmierzch wyszedł z szafy i strącił kartki z łóżka Nikt nie wszedł Nie podniósł To światło przez szparę spod drzwi złożyło litery: gorycz i pustka
wielka
między gwiazdami
„O pożytku z nicości i nieskończoności”
…i zawieszony między dwiema otchłaniami,
Nieskończonością i Nicością, zadrży
na widok cudów; Blaise Pascal, Myśli, 1657 (?)
Krąży w labiryntach monosylab oddech. Słodki szyfr języka. Wonny szept wilgoci. Skóra traci szorstkość i w krzywiznach ciała łączy krople potu. Tutaj tłumią myśli
archetypy brzucha, rozpulchnione słowem
przyległości bioder. Ślepych losów zawsze więcej niż zamiarów. Bo krew znaczy cele w dystrykcie szaleństwa. I sen spaja racje,
aby trwała cisza. Puste nic na przedzie
i nic później prawie. Kurz jak ołów ciężki. Pomarszczona woda po wielkich przypływach.
By się nie rozproszył gwiazdy pierwszej pomruk,
szum odległych światów, nieskończoność wzoru, jaki pozostawia w nas zbyt duża przestrzeń. " Recenzja pochodzi ze strony :
Inne recenzje :
- Aleksandra Słowik, Poznajemy się po wierszach (O Monadologii stosowanej Cezarego Sikorskiego), Szafa nr 38
- Paweł Bernacki, Grzebu-grzebu II: kropla w nieskończoności, kropla w nicości, Kontrast 1/11, s. 48
- Beata Stanecka-Busz, O skracaniu przestrzeni i umieraniu do woli na najlepszym z możliwych światów - „Monadologia stosowana” Cezarego Sikorskiego, Fatamorgana
- Aleksandra Słowik, Łączy nas to, co nie łączy… (O Monadologii stosowanej Cezarego Sikorskiego), Salon Literacki,
- Paweł Graczyk, Monadologia stosowana – Cezary Sikorski, forum PKPzin
- Jolanta Szwarz, Monadologia stosowana Cezarego Sikorskiego
- Leszek Żuliński, Zaułek - ale jaki? Gazeta Kulturalna (Miesięcznik), Rok XVI, 7/179, lipiec 2011, s. 5
link
- Karol Samsel, Pamięć ciała, czyli opowieść o żywym kłamstwie, Migotania, przejaśnienia, nr 3/4 2011, s.53, pisze:
Rainer
Maria Rilke i teoria monad. W tych dwóch ujęciach Cezary Sikorski kształtuje
temat swojego drugiego tomu wierszy pt. Monadologia
stosowana. Przejmujący cytat z Wkrótce
i wczoraj Rilkego otwiera zbiór poety: Największe
katastrofy wydarzają się głęboko w nas, a na powierzchni pojawiają się tylko
ich odległe fale. Przypomina mi się jeden z ustępów Traktatu skłamanego Witolda Wirpszy. Mówi się, że wszystko, co jest
ponad lub poza dziedziną nas samych, jest żywym kłamstwem. Polski tłumacz Doktora Faustusa powiedział o wiele
więcej. Wszystko, co znalazło dom w tej dziedzinie – uzupełnił Wirpsza –
również stało się żywym kłamstwem. Jedyne, co pozostało literaturom, to nieożywione,
czyli nic ponad odległe fale na
powierzchni ciała:
Strażnika
ruchu uwięziono w glebie;
Nietknięte
dusze goniły w zaduchu
[…]
i tak bywało, że uduchowione
Były
raz nogi, raz trzewia, raz oczy,
Ale
nie było uduchowionego
Człowieka.
Mowy szczękały głuchawo
Między
cząstkami: uszy rozmawiały
Z
otrzewną, albo obarczone barki
Z
pustymi dłońmi […] Świętość.
Sikorski zna tę świętość, ale jest
dyskretny. Czytając Monadologię stosowaną,
zastanawiałem się, czy pisząc o jej autorze, nie powinienem przemyśleć na nowo
historii literatury. Jako historii dyskrecji. To sukces Cezarego Sikorskiego –
jego drugi tom wierszy, szkicowany słowem głębszym i pojemniejszym niż to z
debiutu, z Drogi z Daulis do Delf,
wywiera wrażenie dzieła kontemplacyjnego. Ma w sobie siłę metafizycznego
traktatu, nie skupia się na spełnianiu obietnic danych odbiorcy. Ze spokojnym,
czułym wręcz lekceważeniem pozbawionym ostentacji zatapia się w Leibniziańskim
namyśle.
Monadologia jednakże, wbrew
intencjom Gotfrieda Wilhelma Leibniza, musi być śmiercią uduchowienia –
podkreśla Sikorski. Najważniejszą metafizyką jest pamięć ciała,
transsubstancjacja zaś to tylko odwieczne marzenie ludzi o rozkoszy, zwykłe amor fati. Właśnie z tego powodu kolejne
cykle poetyckie z tomu Sikorskiego, takie jak Nokturny lotaryńskie lub Szkice
z cienia, są utajonymi erotykami, ich podmiot zaś sprowadzić można z
łatwością do monady Marii Magdaleny. Wszystkiemu winien jest błąd perspektywy w istocie rzeczy:
Ja,
doktor Transsubstancjacji, chcę być tu i teraz. Lecz słodki produkt zmysłów
zmienia mnie w monadę, ciepło twego brzucha wzmacnia dystans. Nie ma już drzwi
i okien w korytarzach fantazji i nawet twoje ślady noszą obce imiona.
(C. Sikorski, Wstęp
do monadologii stosowanej)
W ramach światoobrazu
Sikorskiego myśl metafizyczna ujawnia bezsilność myśli erotycznej, myśl
erotyczna zaś okazuje się myślą malarską. Ekfraza staje się tym samym erotyczną
ramą tomu, świadectwem pamięci ciała. Nie sposób obcować z rozkoszą przedmiotu,
jeśli nie obcuje się z rozkoszą przedstawienia. W ekfrazie Dawid z głową Goliata rozkosz wynika z przesuwania się tożsamości
widza, między osobą żywą, zwycięzcą – Dawidem, a osobą martwą, ofiarą –
Goliatem. Sprzeczność utożsamień jest w wierszu Sikorskiego rodzajem nowego
transcendentale, z kolei obserwacja obrazu malarskiego i sporządzenie z niego
szkicu stają się dla podmiotu Monadologii
ofertą nowej wędrówki metafizycznej.
Rozkosz z oglądania obrazu z Dawidem i
Goliatem wynika jeszcze z jednej przyczyny. Mianowicie, ze świadomości groźby
śmierci wskutek kontemplacji. Tekst, który narusza statykę obrazu, uśmierca
spisującego. Wiele ekfraz Sikorskiego okazuje się metafizycznymi traktatami o
ekfrazie, tj. ekfrazami ekfraz. Metanarracją. Rzadko dostrzec można we
współczesnej poezji tak daleko idącą ingerencję w narzędzie literackie – autor Drogi z Daulis do Delf pastiszuje w Monadologii samą ideę syntezy sztuk.
Czyli jedną z reguł pisania, mechanizm literackiej twórczości:
Jest
jeszcze jeden obraz
często
w nim mylę role
mieszam
kwestie
lub
nic nie mówię
[…]
Chyba bym nie mógł zagrać lepiej
sam
przeciwko sobie
(Szkice z cienia.
„Dawid z głową Goliata”, 1609)
Monadologia
stosowana mogłaby być opowieścią o człowieku, czyli o rozkoszy. Jest jednak
na to zbyt dyskretna, stąd mówi o rozkoszy, czyli o żywym kłamstwie. Stonowane
przesunięcie znaczeń wystarczyło, abym doczytał się w tomie Sikorskiego
podobnego diapazonu wypowiedzi lirycznej, co w Traktacie skłamanym Witolda Wirpszy. Podobnego, choć
sentymentalnego. Wirpsza był apokaliptykiem, Sikorski jest wyłącznie ascetą.
To, co dla Wirpszy było śmiercią języka, dla Sikorskiego stanowi ledwie śmierć
tonu, czyli śmierć substancji. A substancji nie należy przeceniać – jest bowiem
wszystkim, nie piątą esencją, ale jednością, identycznością i równością. Nie z
niej rodzi się słowo. Wszak cisza nigdy nie przerodzi się w jęk. Potrzeba do
tego rozpaczającego. Najlepiej oszukanego rozpaczającego:
On
nie jest z mojego świata.
[…]
Nie widzi tego wysiłku.
[…]
Widzę w nim więcej niż jestem.
Podobny
do matki, odkrywa magię
i
wierzy w światło. Nie na mnie
spogląda,
lecz w ciemność.
Na
przekór by ją rozprószyć.
(C. Sikorski, Nokturny
lotaryńskie. Cieśla Józef i syn, ca. 1642)
Na łamach Angory (nr 3/2012, 22 stycznia 2012) dostrzeżona została
odmienność dwóch publikacji Zaułka Wydawniczego Pomyłka. Książki Izabeli
Fietkiewicz-Paszek "Próby wyjścia" i Cezarego Sikorskiego "Monadologia
stosowana". Agnieszka Freus zauwazyła, iż wszystko [co robi Pomyłka] - papier, krój czcionki, materiał ilustracyjny - jest staranne. A o poezji Izy Fietkiewicz-Paszek i Cezarego Sikorskiego, że to
poezja uczona, tzn. wyrosła na czytaniu filozofii, literatury wysokiej i
oglądaniu dzieł sztuki, ale jednocześnie bardzo prosta, odnosząca się
do pytań, które stawia sobie każdy człowiek. 
|