|
|
Teresa Rudowicz, Oni. Wiersze z pamięci.
Wiersze
zebrane w tym arkuszu są prywatnym zapisem losów.
Takie
współczujące, empatyczne opisanie ludzi skrzywdzonych nie byłoby niczym nowym.
Jednak te wiersze idą dalej – to nie jest tylko zbiór biografii. Dzieje się tu
rzecz rzadko spotykana. Autorka dekonspiruje się ujawniając, że „Teresa
Rudowicz” to tylko pseudonim literacki. Ale wybrany nieprzypadkowo, bowiem
poetka „na użytek wierszy”(!) wciela się w tożsamość osoby realnie istniejącej.
Ten gest (choć trudno to nazwać tylko gestem) ma wielorakie skutki. Autorka
wyrusza w podróż w głąb historii, własnej i społecznej pamięci. Kreując postać
„poetki Teresy Rudowicz” tworzy także siebie, z tego, co było, co zostało
przeżyte; patrząc w trochę niedzisiejszy sposób, pyta o funkcję sumienia w
świecie, nie tylko tym ze wspomnień, ale też dzisiejszym.
Wydawać
by się mogło, że trauma wojenna, często objawiająca się w snach, odejdzie wraz
z pokoleniem, które ten dramat bezpośrednio dotknął. Jednak okazuje się to
złudą. „Poetka wcielona” w postać historyczną, wędrująca po prywatnych
historiach ludzi, których czyni bohaterami swoich wierszy, doświadcza tego
stanu.
„nie jestem
kobietą – krzyczałam. Jestem
szmacianą lalką uszytą z resztek.” – mówi peelka wiersza „znów śniłam wodę”. I
dalej:
„będę tam albo gdzieś indziej // albo się nie obudzę.”
Być
pomiędzy światami, nieść w sobie losy wielu i je „powtarzać”, to zadanie
niełatwe. Trudno z tym żyć, żeby nie oszaleć czy też wybrać „łatwą ucieczkę”.
Czy rację ma Emil Cioran mówiąc: „Jeśli chce się być szczęśliwym, nie wolno
gmerać w pamięci”? [Z recenzji Bogdana Zdanowicza]
|